poniedziałek, 2 września 2013

Pierdu, pierdu z Bartmanem w tle

Rok szkolny się zaczął. Jakże bosko. Raduje się me serce i tak dalej... Można by długo gadać, a każdy uczeń i tak wie o co mi chodzi - bo każdy przecież czuje to samo.


Ale wraca człowiek do domu i chce mieć jeszcze przez to jedno popołudnie wakacje. Odpalam sobie komputerek, wchodzę na neta i czytam. Pierwsza rzecz - oficjalna prezentacja Bale'a w Realu. Tak szczerze mówiąc - jak ten transfer będzie niewypałem, to się chyba popłaczę ze śmiechu :D


Ogólnie rzecz biorąc ostatni dzień okienka transferowego zajmuje większą część wiadomości sportowych. Czytam sobie, czytam i nagle - bum! Kadra siatkarzy na Memoriał Wagnera. I nie ma Bartmana. Czytam i myślę: "nie no, niemożliwe, na pewno się ktoś pomylił, nie wierzę, żeby AA zostawił Bartmana". Ale patrzę w innych źródłach i proszę państwa - niemożliwe stało się faktem! Chwalmy pana!
Wszyscy wypowiadają się na ten temat, więc dlaczego nie mam wypowiedzieć się ja :)


Otóż ja uważam, że to jest bardzo mądra decyzja. I tyle. Przegrał sportowo z Jaroszem i Boćkiem, więc zostaje w domu. Tu nie ma nic niesamowitego.



Hola, hola... Nie tak szybko. Tu NIE BYŁOBY nic niesamowitego, gdyby nie to, że Bartman jako atakujący jest dzieckiem Anastasiego. I Andrea na niego konsekwentnie stawiał. To oczywiste, że musiał bronić swojej teorii. Początek był może nawet i obiecujący,  ale - tak szczerze mówiąc - z meczu na mecz coraz widoczniej okazywało się, że ZB9 na ataku to chyba jednak jest nieporozumienie.
Faktycznie jest coś takiego, że Bartman jest niezłym zmiennikiem - gdy w trudnych chwilach trzeba poderwać zespół do walki - ze względu na swój charakter w takich sytuacjach daje radę. Ale czy to wystarcza na poziom reprezentacyjny?


Może Anastasi uznał po prostu, że nie czas na unoszenie się honorem i dobro drużyny jest najważniejsze? Ja mu ufam. Ufam, bo ten trener już nie raz pokazał, że warto tym zaufaniem go obdarzać. Jakby nie było - doprowadził nas do naprawdę dużych sukcesów.


Ja nie jestem ekspertem takim z nazwy i tytułu, ale kibicuję reprezentacji (zarówno kobiet jak i mężczyzn) od dziesięciu lat (a zważając na moje aktualne siedemnaście - to jest to raczej sporo) i swoje ciche zdanie mam. Nikt ani mnie nie musi słuchać, ani się ze mną zgadzać, ale ja tak sobie myślę, że warto mieć własną opinię na interesujące nas tematy. Ot tak, po prostu, żeby nie zginąć w tłumie.

1 komentarz: