To jest czysta paranoja. I choć powinnam właśnie analizować decyzje Kongresu Wiedeńskiego, to chyba jednak sobie to dziś wieczór daruję.
Za dwa miesiące rozpocznę moje cudowne czteromiesięczne wakacje.
Czy mogę prosić już?
Jestem pierdzielonym tchórzem.
Boję się maturki ustnej z polskiego. Boję się, że skończę na jakimś podrzędnym uniwerku, a potem na kasie w Biedronce. Boję się - a jakże - że zostanę starą panną z pierdyliardem kotów u boku. Boję się, że nigdy się nie odważę spełniać moich marzeń. Boję się nawet, że oduczyłam się pisać, co jest chyba jedną z bardziej żenujących obaw, jakie mogą istnieć.
Także no.
Mam wrażenie, że jestem jeszcze bardzo, bardzo mała.
A świat każe mi być dorosłą.
Nie podoba mi się to.
Będą czteromiesięczne i cudowne<3
OdpowiedzUsuńA, że pisać nie umiesz to wiesz co, prawda? Zresztą się przekonasz jak tylko się te wakacje zaczną, wrzucisz coś a my się na to rzucimy. Bo ja nawet sobie przypominać nie muszę tej historii, wszystko tkwi w główce.
No. I ściskam tu wszystkie kciuki, których niestety tylko para, bardzo, bardzo mocno Kochana<3
Ja będę mocno, bardzo mocno trzymać za Ciebie kciuki. Jesteś silna. Dasz radę.
OdpowiedzUsuńI potrafisz pięknie pisać. Okropnie brakuje mi Ciebie w tym bloggerowym światku.
Trzymaj się <3