Zacznę od naszych medali - a żeby było rangą sprawiedliwie - najpierw złoto.
No tak. Paweł Fajdek. Niektórzy o człowieku pierwszy raz usłyszeli z okazji tego, że mistrzem świata został. Ja się cieszę, że dla mnie tak anonimową postacią nie był. Przed konkursem, kiedy wszyscy dziennikarze z TVP tak się napalali, ja martwiłam się tylko, żeby cała zabawa nie skończyła się tak jak na Igrzyskach w Londynie. Ale na szczęście nie. Było pięknie.
Potem - jako że panie mają pierwszeństwo - Anita Włodarczyk. Co ja mogę powiedzieć - była fantastyczna! A że Łysenko skubana rzuciła dalej - no cóż - z tym się po prostu trzeba pogodzić.
I jeszcze Piotrek Małachowski. On sam chciał złota i tylko to go interesowało. Ale urodził się taki Harting - chyba tylko po to, żeby nam uprzykrzyć życie. Ale przecież srebro też jest piękne, a za dwa lata kolejna okazja do rewanżu :)
Niestety rosyjscy realizatorzy konsekwentnie olewali wszelkie konkurencje techniczne - a już zwłaszcza rzuty, choć trzeba przyznać, że o próbach swoich reprezentantów jakoś udawało im się nie zapomnieć. Ciekawe.
Kolejna sprawa, a raczej - postać - Usain Bolt, a jakże :)
Tu nie ma za wiele do komentowania - zmiótł konkurencję jak zwykle. A niby to miał być sezon, w którym odpuszcza i odpoczywa. No cóż - jak się jest po prostu najlepszym na świecie to tak się kończy odpoczynek.
Nie myślałam nigdy, że wzruszę się przy rosyjskim hymnie. A jednak. Isinbajewa sprawiła, że mnie normalnie ta dekorcja poruszyła.
Z tyczki kobiet przejdę sobie sprawnie do tyczki mężczyzn. I tutaj chcę powiedzieć jedno wielkie NIE dla wyników konkursu. Bo dla mnie zdecydowanie najlepszym, najwspanialszym i najcudowniejszym zawodnikiem jest Renaud Lavillenie. Koniec kropka. A znowu na MŚ się nie udało i znów jest srebrny. Ale to nic, za dwa lata wygra.
A propos jeszcze Renaud - toż to ja do tych mistrzostw nie wiedziałam, że on ma brata - i to jakiego! Valentin - przyszłość należy do Ciebie!
No i pozostając w skocznej tematyce - konkurs skoku wzwyż był chyba najlepszym konkursem ever. Taki mały polski akcent - za pomocą trenera - Stanisława Szczyrby - to Katarczyk Mutaz Essa Barshim, który totalnie mnie urzekł. Totalnie. I właściwie nie wiem czemu, ale po prostu przepadłam ;) I o nim też jeszcze usłyszymy.
Parą mistrzostw nazwałabym Ashtona i Brianne Theisen-Eaton. Dziesięcioboista i siedmioboistka. Piękne to było, jak mąż po zostaniu mistrzem kibicował żonie i ta zdobyła srebro. No, no, no ;)
I na koniec - co prawda nie chciałam się aż tak rozpisywać o tych wszystkich młodych, sympatycznych, obiecujących zawodnikach - ale... o rany - no jakoś tak... No po prostu: Adam Gemili, 100 m.
I tym optymistycznym akcentem zakończę moje rozważania :D
Gemili boski jest!
OdpowiedzUsuńNasi się faktycznie fajnie spisali :)
A co do tego Katarczyka - ty się faktycznie w takich lubujesz ;*